Młodziczki MOS METRO Warszawa MISTRZYNIAMI POLSKI!

TO NIE JEST SEN
O drodze do złotego medalu Mistrzostw Polski Młodziczek w piłce siatkowej (rocznik 2007) w sezonie 2021/22 opowiada trener Dariusz Kopaniak:

Film z finału: ZOBACZ

W dniu 25 kwietnia 2022 roku czternaście zawodniczek zespołu MOS METRO Warszawa obudziło się w swoich domach, ściskając w ręku złote medale za Mistrzostwo Polski Młodziczek!(Tutaj niestety gorzka uwaga, że PZPS znów nie rozumie, że oprócz tytułu jakość medalu ma też znaczenie. W 2019 roku w Giżycku wręczano piękne odlewane medale PZPS – mam taki u siebie, a teraz zawieszono na szyjach zawodniczek blaszki z wklejkami, które za kilka złotych przygotowuje się na wszystkie turnieje towarzyskie i niższej rangi. Trochę słabo panowie działacze.) Ale ponieważ nie jakość medalu i podejście działaczy decydują o sportowej satysfakcji to nasza radość ze zdobycia tytułu Mistrzyń Polski jest ogromna.

Projekt na budowę zespołu MOS METRO Warszawa (w turnieju finałowym zespół tworzyło 7 zawodniczek z MOS Wola i 7 zawodniczek KS METRO) powstał pod koniec minionego sezonu. Po letnich obozach siatkarskich zadzwoniłem do trenera Janusza Patriaka i przedstawiłem mu pomysł na wspólny team. Trener Janusz Patriak podchwycił ideę i we wrześniu zawodniczki METRA zostały oficjalnie wypożyczone do MOS Wola.

Warunkiem tej współpracy był… brak współpracy w pierwszej części sezonu. Zawodniczki z Woli grały jako MOS I, zawodniczki z METRA jako MOS II (pod nazwą MOS METRO). Rywalizacja była emocjonująca. Ostatecznie do finałów Mazowsza oba składy wywalczyły sportowy awans i w turnieju finałowym znów grały oddzielnie, dodatkowo wzmocnione dwiema zawodniczkami z SMS Szczyrk (Natasza Ornoch w MOS Wola i Hania Kaczyńska w MOS METRO). W sezonie MOS METRO z MOS Wola zagrał w sumie sześć razy z czego pięć razy wygrywał MOS METRO, ale w turnieju finałowym w wyniku pozostałych spotkań ze Spartą i Legionovią wyżej uplasował się MOS Wola (brąz) a MOS METRO zajął czwarte miejsce.

Zaraz po finałach Mazowsza rozpoczął się etap wspólnych treningów. Dziewczęta znały się już w większości z kadry wojewódzkiej rocznika 2007 i integracja w zespole przebiegała wzorowo. Potencjał ekipy sportowy i fizyczny był znaczny. Trzeba było tylko szybko wypracować trzon zespołu i styl gry. Teraz po zdobyciu Mistrzostwa Polski łatwo to tak ująć, ale proszę mi wierzyć, że każdy dzień i trening nie były łatwe. Zespół od początku przyjął nazwę MOS METRO Warszawa, tak też wyglądał okrzyk meczowy zespołu i tak brzmiał doping kibiców.

Zawodniczki wraz z trenerami wyznaczyły sobie drogę po tytuł mistrzowski w formie wspinania się po 12 szczebelkach drabiny (4 mecze w ćwierćfinałach MP, potem 3 w półfinałach i 5 w finałach). Zespół rozegrał w sezonie tylko 12 spotkań, ale fundamentem sukcesu była ogromna praca treningowa. To na treningach budowała się jakość naszej gry. Z trenerem Patriakiem podzieliśmy się obowiązkami i wspólnie prowadziliśmy chyba tylko kilka treningów. Cały czas jednak omawialiśmy różne aspekty budowania zespołu.

Turniej ćwierćfinałowy pod koniec marca w Legionowie był pierwszym przetarciem w boju. Celem był awans do dalszego etapu rozgrywek. Wygraliśmy pewnie trzy spotkania, a w meczu o pierwsze miejsce przegraliśmy 1:2 z gospodyniami. Tym samym pokonaliśmy pierwsze cztery szczebelki drabiny i awansowaliśmy do półfinałów MP.

Po dwóch tygodniach zawitaliśmy do Opola. Celem był awans do finałów MP i zrobiliśmy to. Zespół zaczął grać pewnie, na wysokim poziomie, a cała 14 zawodniczek dopasowała się doskonale jak kawałeczki puzzla. Trzy wygrane mecze i do końca drabiny pozostało nam 5 szczebelków.

Turniej finałowy w Szamotułach był finałem projektu MOS METRO. Jechaliśmy na finały z respektem ale przekonaniem, że możemy wygrać z każdym rywalem. Turniej zaczął się jednak od niespodziewanego potknięcia. Porażka w pierwszym meczu ze znacznie niższym zespołem Lidera Konstantynów Łódzki była… zbawienna. Dziewczyny zrozumiały, że finały wymagają jeszcze większej koncentracji i nie bujania w obłokach tylko solidnej skupionej pracy na boisku. Dokonaliśmy z trenerem Januszem kilku korekt w ustawieniu ale najważniejsze było nastawienie mentalne. Kawałki puzzla były te same co w Opolu ale zmienił się trochę obrazek i trzeba było wszystko poskładać trochę inaczej. Rozmowy z zawodniczkami, omawianie taktyki itp. To była praca równie ważna jak odbijanie piłek. W drugim dniu turnieju w powszechnej opinii obserwatorów na parkiecie pokazał się całkowicie inny zespół, który pokazał to co ma najlepsze. Wygrane po 2:0 z Łaskovią i Solną Wieliczka dały nam awans do pierwszej czwórki. Do szczytu drabiny pozostały dwa szczebelki.

Mecz półfinałowy zaczął się pięknie. Zdecydowane zwycięstwo w pierwszym secie z gospdarzami przy wspaniałym dopingu miejscowej publiczności (tutaj chcę podkreślić, że cała szamotulska publiczność i ich klub kibica powinny otrzymać nagrodę fair-play. Ani przez chwilę nie było czuć szowinizmu i złośliwości. Atmosfera była wspaniała, a dodatkowo wzorową robotę wykonywał sympatyczny spiker zawodów, młody człowiek z pasją, który wczuwał się świetnie w sportowe wydarzenia. Brawo Szamotuły!). Pierwszy set zagraliśmy pewnie. Szamotulanin jednak nie odpuszczał. U nas pojawiło się trochę błędów i ostatecznie set drugi wygrały gospodynie. Ciarki chodziły nam po plecach, bo wiadomo, że tie-brak to jak się mówi loteria. Zaczęliśmy kapitalnie 6:1, ale za chwilę miny nam zrzedły bo zrobiło się 6:6. Zmiana strony przy 8:6 dla nas, potem odskok, pogoń Szamotuł i wreszcie upragnione zwycięstwo i awans do finału! Łzy szczęścia polały się strumieniem i na boisku i na trybunach. A trener Patriak znów mnie dźwignął z radości ale szczęśliwie wylądowałem.

Oglądaliśmy szczęśliwi drugi półfinał i długo nie było wiadomo z kim zagramy. Łaskovia pokonała ostatecznie 2:1 Spartę Warszawa i o złoto w niedzielę mieliśmy zagrać ponownie na tych finałach z Łaskiem. Byliśmy czujni. Zapomnieliśmy o wygranej dzień wcześniej, skupiliśmy się na taktyce. Obiecaliśmy sobie, że nawet po przegranym finale nie uronimy łzy, bo nawet srebrny medal był wielkim sukcesem, ale chcieliśmy więcej. Łaskovia, zawodniczki i trenerzy Lipowscy to wspaniała grupa. Lubimy się i szanujemy, więc mecz finałowy był meczem przyjaźni pod hasłem niech wygra lepszy. Bałem się, że utytułowane doświadczone Łaskovianki zagrają lepiej niż w meczu grupowym , ale okazało się od początku meczu, że siła ognia jest po naszej stronie. Pierwszy set to była uczta, w drugim przy stanie 16:16 jak zespół z Łasku nas doszedł i grał coraz lepiej, zaczynało pachnieć tie-breakiem, ale wtedy zaczęliśmy grać punkt za punktem ze wstecznym odliczaniem. Na czasie powiedzieliśmy sobie, że do złota brakuje nam 9 punktów. I potem punkt po punkcie ten dystans malał, aż wreszcie stało się. Jesteśmy Mistrzami Polski!!!!

Jest takie powiedzonko, że „jak chcesz rozśmieszyć Boga to powiedz mu o swoich planach” ale tym razem nie ma z czego się śmiać. Był pomysł, był plan, była ciężka praca, było sportowe szczęście i weszliśmy na sam szczyt siatkarskiej młodziczkowej drabiny. Brawo dziewczyny!

A teraz o zespole:
Sztab trenerski. Ustaliliśmy, że kto będzie wyżej po finałach Mazowsza ten obejmuje stery. Role pierwszego trenera pełnił zatem Janusz Patriak, a drugiego Dariusz Kopaniak. Był to tylko formalny podział bo wszystko konsultowaliśmy i się uzupełnialiśmy. Nawet w turnieju finałowym gołym okiem było widać, że mamy inny styl pracy, no bo jesteśmy różni, ale czujemy podobnie o co w tym wszystkim chodzi. Każdy z nas ma bogate doświadczenie i dziewczyny czerpały od nas garściami by zrealizować swoje marzenia. Dzięki Janusz za te piękne chwile.
Pierwsza szóstka: Natalia Struzik, Gaba Robińska, Natasza Ornoch, Ania Dorywalska, Zuzia Zielińska, Zuzia Kudlik, libero Ola Rybarczyk.
Ostatnie cztery mecze graliśmy żelaznym składem;
Rozegranie Natalia Struzik – kapitan zespołu i konstruktorka naszej gry. Dobrze rozgrywała, świetnie zagrywała, była pewniakiem.
Przyjęcie: Natasza Ornoch (MVP całych mistrzostw) solidna w każdym elemencie, wielki talent i możliwości, uczennica SMS Szczyrk, najmłodsza w zespole. Skupiona i pełna chęci do dalszego rozwoju. Po przekątnej z Nataszą zagrała Zuzia Zielińska (na koniec otrzymała tytuł najlepszej przyjmującej mistrzostw). Szybka i waleczna. Szalała w ataku i obronie, nie pękała na przyjęciu, świetnie zagrywała. Od półfinałów w Opolu kiedy wskoczyła do szóstki nie dała okazji by w nią zwątpić.
Środkowe: Gaba Robińska, która jest u progu swojej siatkarskiej przygody zbierała mnóstwo dobrych ocen. Imponowała na siatce i zagrywce. Wielki potencjał i powoli chyba zaczyna chcieć i rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Finały zaczęła podobnie jak koleżanki w pierwszym meczu bez wyrazu. W drugim spotkaniu, kiedy w połowie seta wróciła do szóstki z kwadratu, pokazała, że potrafi być Gabą jaką zawsze chcemy widzieć. Na drugim środku zagrała doświadczona Ania Dorywalska, która swoim doświadczeniem i zgraniem z rozgrywającą robiła dobra robotę. Dokładała też udane serie zagrywek i tym samym para naszych środkowych siała popłoch w szeregach rywalek.
Atak: Turniej zaczęła na tej pozycji Hania Kaczyńska, ale specyfika naszej gry i potrzeba trochę innych działań sprawiła, że jej funkcję od drugiego meczu finałów rewelacyjnie przejęła bardziej ograna Zuzia Kudlik (MVP meczu). Grała na pozycji atakującej, ale nie atak był jej głównym zadaniem. Wykonywała wspaniałą pracę na całym boisku w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Wszystko czego się dotykała pomagało zespołowi. Skarb.
Libero: Ola Rybarczyk. Udźwignęła rolę libero w całej okazałości. Przyjmowała i broniła, a na dodatek była iskrą, która cały czas zagrzewała koleżanki do walki. Rewelacja.

Druga szóstka: Marysia Kaczmarzyk, Natalia Jastrzębska, Ania Kadej, Hania Kaczyńska, Amelia Wancerz, Magda Bondaruk, Ola Bielecka.
Każdy dobry zespół składa się z wielu dobrych zawodniczek. Nie wszystkie zmieszczą się na boisku ale są niezbędną i ważną częścią dobrej drużyny. Trenują tak samo jak koleżanki z pierwszej szóstki, ale na swoje wejście na boisko czekają w kwadracie. Jeśli zespół gra dobrze okazji do wejścia na boisko jest niestety mało. Ale przekonany jestem, że każda z dziewcząt po wejściu na boisku dałaby sobie radę. A taka świadomość dla każdego trenera jest ważna i pozwala na podejmowanie spokojnych decyzji, bo zawsze w rezerwie czeka inny silny wariant. Nasza ławka miał też dobre parametry i jestem pewien, że każda z dziewczyn znalazła by miejsce w szóstce w innych zespołach tych finałów. Mało grałyście, ale bardzo dziękuję Wam za wspólną pracę na treningach, za wasze zaangażowanie i gotowość oraz wspaniałe wsparcie z ławki. ZŁOTO JEST WASZE!

Na koniec refleksja:
Docierają do nas sygnały, że jednosezonowy projekt MOS WOLA- KS METRO, który raczej nazwałbym Kopaniak-Patriak to zagadkowy twór i właściwie o co tutaj chodzi. A tutaj nie ma niczego tajemniczego. Po prostu oceniając wartość sportową swoich zawodniczek uznaliśmy, że oddzielnie nasze składy będą za krótkie by dać szansę dziewczynom na przeżycie siatkarskiej drogi po złoto. Siedem dziewczyn z Woli i siedem z METRA i ich rodzice, zaakceptowali pomysł i tak się stało. Nas trenerów cieszy, że sprawiliśmy naszym podopiecznym taką frajdę… a one nam. A jeśli ktoś doszukuje się minusów, dwuznaczności, podtekstów itp. to jest po prostu w błędzie. Czternaście fajnych dziewczyn, poprowadzonych przez dwóch starszych doświadczonych trenerów, ich wspólna praca treningowa, waleczność na boisku plus wsparcie rodziców, zamieniły pomysł w złoty medal i tyle. MIŁO!

Klasyfikacja końcowa:

MOS Metro Warszawa
SMS Ostrów Łaskovia Łask
UKS Szamotulanin Szamotuły
MUKS Sparta Warszawa
UKS Lider Kostantynów Łódzki
KS Pałac Bydgoszcz
SMS Solna Wieliczka
UKS Pomorzanie-Pogodno Szczecin
Nagrody indywidualne:

MVP: Natasza Ornoch – MOS Metro Warszawa
Najlepsza atakująca: Zuzanna Kicman – UKS Szamotulanin Szamotuły
Najlepsza rozgrywająca: Martyna Bulzacka – SMS Ostrów Łaskovia Łask
Najlepsza środkowa: Maja Koput – UKS Szamotulanin Szamotuły
Najlepsza libero: Martyna Michalak – SMS Ostrów Łaskovia Łask
Najlepsza przyjmująca: Zuzanna Zielińska – MOS Metro Warszawa

Polecane.